czwartek, 13 maja 2010

DEEP PURPLE - "The Book Of Taliesyn" (1969)



Wykonawca: Deep Purple
Album: "The Book Of Taliesyn"
Data wydania: październik 1968 (USA), lipiec 1969 (Wielka Brytania)

Utwory:
1. "Listen, Learn, Read On" (Blackmore, Evans, Lord, Paice)
2. "Wring That Neck" (Blackmore, Lord, Paice, Simper)
3. "Kentucky Woman" (Neil Diamond)
4. a) "Exposition" (Blackmore, Lord, Paice, Simper)
4. b) "We Can Work It Out" (John Lennon, Paul McCartney)
5. "The Shield" (Blackmore, Evans, Lord)
6. "Anthem" (Evans, Lord)
7. "River Deep, Mountain High" (Jeff Barry, Ellie Greenwich, Phil Spector)

Skład grupy:
Ritchie Blackmore - lead guitar
Rod Evans - lead vocals
Jon Lord - keyboards, backing vocals
Ian Paice - drums
Nick Simper - bass guitar, backing vocals

Kiedy w Wielkiej Brytanii ukazywał się debiut Purpli, zespół miał już prawie skończony materiał na drugą swoją płytę. Bardzo długie i ciągłe trasy koncertowe w Stanach, oraz nieobecność w rodzimej Brytanii spowodowały, że zespół w tamtym okresie postrzegany był jako amerykański, a nie brytyjski. Nawet sami muzycy w swoich wywiadach podkreślali, że rynek angielski nie był nimi zainteresowany, a na rynku amerykańskim "trzepali" naprawdę sporą kasę. Praca nad drugim albumem trwała już znacznie dłużej, bo około 1,5 miesiąca. W październiku 1968 roku (USA, Tetragrammaton) i w lipcu 1969 roku (GB, Harvest) ukazało się drugie dzieło Deep Purple zatytułowane "The Book Of Taliesyn". Taliesyn (a właściwie Taliesin) to imię walijskiego barda, który w mitologii walijskiej jako pierwszy człowiek został obdarzony darem proroczym. Cała historia Taliesina sięga prawdopodobnie VI wieku, kiedy to powstała tzw. "Księga Taliesina", na którą składały się wiersze i pieśni, a które ustnie przekazywane były do XII wieku. Okładka płyty, zaprojektowana przez Johna Vernona Lorda (zbieżność nazwisk przypadkowa), przedstawiająca średniowieczną rycinę znakomicie współgrała z tytułem płyty.

Najlepsze utwory: "Wring That Neck", "Kentucky Woman", "Exposition", "Anthem". 
Najgorsze utwory: "Listen, Learn, Read On", "We Can Work It Out", "River Deep, Mountain High".

Ocena:
"Listen, Learn, Read On" to jak dla mnie niezbyt ciekawy początek. Ten muzycznie poprawny kawałek całkowicie psują melorecytacje Evansa. Zupełnie odstają od całości utworu i wprowadzają niepotrzebny chaos na tle zadziornej gry gitary, perkusji i organów.
"Wring That Neck" to jeden z najjaśniejszych momentów tej płyty. Znakomity i porywający instrumentalny utwór (w Ameryce nazwany "Hard Road"), pokazujący cały kunszt gry sekcji rytmicznej Purpli. Ciężkie boogie zagrane ze swingowym feelingiem to koronny element ówczesnego koncertowego repertuaru zespołu.
"Kentucky Woman" to świetny cover piosenki Neila Diamonda, który miał powielić sukces "Hush". Nie do końca to się udało, jednak muzycznie zwraca on uwagę na solówkę Blackmore'a i przepiękne zakończenie na organach Lorda. Nawet Evans pokazuje, że potrafi śpiewać. Utwór zasługuje na bardzo wysoką ocenę, ale w roku 2004 została wydana na płycie "The Early Years" inna, bardziej porywająca wersja tego utworu, która trochę przyćmiła tę oryginalną.
"Exposition" to utwór, który stanowi kolejną próbę łączenia muzyki klasycznej z rockową, nawiązujący do stylistyki Bacha, Czajkowskiego i The Nice. Ciężka i niesamowicie galopująca maszyna muzyczna rozpędza się w organowo-perkusyjno-gitarowej grze. Uwielbiam ten utwór za jego zadziorność i to niesamowite brzmienie organów Hammonda. A po nim zespół przechodzi do...
"We Can Work It Out", kolejnego covera utworu The Beatles. Ta przeróbka to kompletna porażka. Nie do końca przekonująca gra na organach, drażniące ucho wstawki gitarowe, ograniczenie wokalne i brak płynności w śpiewie Evansa, są aż nadto tutaj widoczne. Na tle nowatorskiej i przepięknej wersji "Help" z debiutu, ta wersja beatlesowskiej piosenki wypada wyjątkowo blado i słabo.
"The Shield" to utwór pełen elementów etnicznych i psychodelicznych. Fascynują w nim przede wszystkim gra Nicka na basie, zgrabne solówki gitarowe Ritchie'go, ale też świetna gra Iana na bębnach. To taki ponad 6-minutowy, mocno odjechany numer, znakomicie łączący klimaty lat sześćdziesiątych.
"Anthem". Nie będę obiektywny w ocenie utworów łączących muzykę klasyczną z rockową. Jestem ogromnym zwolennikiem tego typu mariaży i takie twory już na starcie sporo u mnie zyskują. A "Anthem" to według mnie najbardziej niedoceniony utwór w purpurowej dyskografii. Przepiękna, urzekająca melodia, wspaniałe brzmienie melotronu, niesamowicie brzmiąca wstawka organowa Lorda, coś a'la XVIII wiek, plus kwartet smyczkowy i gitara, rzewna i łkająca, a poza tym kojący i fantastyczny wokal Roda Evansa, to wszystko sprawia, że ta kompozycja jest wręcz porywająca. I szkoda, że mało kto ją zna i podziwia. Dla mnie, prawdziwy majstersztyk!
"River Deep, Mountain High" to kolejny cover, tym razem z repertuaru Ike'a & Tiny Turner. Ten 10-minutowy utwór zaczyna się monumentalnym "Also Spach Zarathustra", motywem znanym z filmu "2001: Odyseja Kosmiczna". W tym utworze dokładnie słychać brak muzycznego zdecydowania. Jest tutaj tyle tematów, organowych galopad, sol gitarowych i ciągłych zmian tempa i nastroju, że to wszystko zaczyna po prostu nudzić. Dodajmy jeszcze do tego "przegadany" wokal Evansa, z tą swoją elvisowsko-amerykańską manierą i mamy prawdziwy misz-masz trudny do strawienia.

"The Book Of Taliesyn" (6) sprawiał wrażenie nieprzemyślanego i chaotycznego. Kiepskie wykonania coverów, nie do końca sprecyzowany kierunek muzyczny, w jakim zespół chciał pójść, oraz zbyt duża mnogość tematów sprawiają, że "Księga Taliesyna" wypada znacznie gorzej od debiutu. Sam Lord w jednym z wywiadów stwierdził, że pierwsze trzy płyty były najbardziej zagmatwanymi albumami, jakie znał. "Chcieliśmy być zespołem progresywnym, lecz zupełnie nie wiedzieliśmy jak to zrobić" - mówił organista. Na tym albumie można dostrzec również pewne dysproporcje pomiędzy Evansem, a resztą zespołu. Najlepiej wypadał w tych najbardziej popowych i melodyjnych kompozycjach, a jego zadziornego i rockowego śpiewu na tej płycie było jak na lekarstwo. Cały zespół parł jednak w stronę nowo rodzącego się gatunku muzycznego, hard rocka i choć również "nie wiedział jak to zrobić", to pewnym było, że w najbliższej przyszłości musiało dojść do zmian w składzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz